Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/568

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA DZIEWIĄTA.

CIŻ i PIELGRZYM (wychodzi z lewej strony, przecierając oczy).

(Po chwili Gnoiński ukazuje się we drzwiach).

PIELGRZYM.

Co widzę! już świta,
Zaspałem nieco, wielki czas do drogi.
Gdzieś moje sakwy zostały na ławie.

(Idzie ku stronie pijącej szlachty, za nim Lacki).
(Do szlachty):
Tu moje sakwy, tu mój kij sękaty.
(Do Lackiego):
Czego tak waszmość poglądasz ciekawie?
LACKI.
Znamy cię, ptaszku, nie z dzisiejszej daty!
(Chwyta go za ramiona).
(Do szlachty):
Mości panowie! kto z Czarnieckim trzyma,

Niech tego starca ująć mi pomoże.
To jest szpieg szwedzki...

SZLACHTA.

Chwytajcie pielgrzyma!

PIELGRZYM.
To chyba na was zaślepienie Boże!

Kto mi dowiedzie?

LACKI.
Ja sam ci dowiodę,

Ja sam odkryję twe bezecne plany,
Niezręczny szpiegu! Przyprawiłeś brodę,
Z którą niedawno byłeś przydybany.
Czy mię pamiętasz?

PIELGRZYM (krzyczy).

Brońcie, gospodarze!
Tu gwałt się dzieje na me stare lata!

(Jeden ze szlachty odrywa mu brodę).