Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/547

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CZARNIECKI (wychodząc na przód sceny).
Naród na sercu widocznie upada.

Donieść to wszystko potrzeba królowi,
Niech rychlej wraca; obecność monarsza
Biednym poddanym nada; zapał świeży.
Porzuci Szweda nasza bracia starsza,
A drobna szlachta w jej ślady pobieży,
Wspólnemi takty uderzą pałasze.
Tak... niech król wraca... niech koniecznie wraca.

(Klaszcze w dłonie).
Mospanie Lacki! zatrzymaj się wasze,

Czeka waszmości niepoślednia praca.

(Lacki wchodzi).



SCENA SZÓSTA.

CZARNIECKI, LACKI.
CZARNIECKI.
Koń wasz i zbroja niech będzie gotowa,

A ja tymczasem przygotuję listy.
Mimo Warszawy, pomimo Krakowa,
Pojedziesz waszmość aż na Ślązk górzysty!
Przez szwedzkie czaty przemykaj się w ciemnie,
Wyszukaj króla, co gdzieś w Śląsku gości;
Oddaj me listy, i złóż mu ode mnie
Hołdy poddańczej mojej powinności.
Padnij na klęczki, proś, niech się nie mami,
Niech się nie lęka podstępów i zdrady;
Niech wraca zapał wskrzeszać między nami,
Bo tu bez ojca nie damy już rady.
Spraw mi się pilno, zaufać ci mogę,
Masz serce prawe, a rozum bogaty;