Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/543

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
STRZEMIEŃ.
A tuś mi, ptaszku!
PIELGRZYM (szybko dobywając z pod płaszcza sztylet).

Puść mię, bo przebiję!

STRZEMIEŃ (wyrywając zręcznie sztylet).
O, nie tak łatwo, poczciwy człowiecze!
(Podejmuje list z ziemi).
Oho, to pismo!... a co? kole w oczy?

Zaraz historya wykryje się cała.
Zobaczmy pieczęć. To pisze Rakoczy
Do Wittenberga, Szwedów generała!
Pismo do wodza, szpieg do nas należy:
Szpiega na gałąź!

(Odpina swój rzemienny pas i ciągnie Pielgrzyma).

Chodź, duszo pobożna!

PIELGRZYM (wyrywając się).
Puśćcie mię! puśćcie!...
LACKI (do Strzemienia).

Wstydź się, panie Jerzy!
Czyż się bez wodza rozporządzać można?

PIELGRZYM (klęka).
Zabierzcie listy, mnie puśćcie łaskawie!

Ja się wykupię, zapłacę z ochotą!

LACKI.
My żołd bierzemy, lecz powszechnej sprawie

Bardzo się przyda Rakoczego złoto.

(Strzemień uderza w trąbkę; na to hasło wychodzi z za krzaków kilku żołnierzy).
STRZEMIEŃ (wiążąc pasem ręce Pielgrzyma).
Hej towarzysze! weźcie go pod strażę,

Do wojewody prowadźcie Judasza;