Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/519

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Można coś utargować, liczyć na intratę,
Za owies, siano, mleko, cukier i herbatę.
Tylko, że ten pan Leszczyc skąpy nadzwyczajnie:
Ma rozum... Pójdę teraz pokazać im stajnie.

(Odchodzi).



SCENA DRUGA.

STEFAN, ANNA (wbiegają każde z przeciwnych drzwi).
STEFAN (z radością).

Czy wiesz?

ANNA.

Czy wiesz Stefanie? niespodzianka miła:
Powiadał mi mój ojciec...

STEFAN.

Mnie matka mówiła.

ANNA.
Lecz cicho...
STEFAN.

Pod sekretem.

ANNA.

Niby to nie wiemy...

STEFAN.
Oni chcą nas połączyć... dla jakiejś systemy,

Dla jakichś tam widoków...

ANNA.

Klękam przed rozkazem.
To najlepsze systema, że będziemy razem.
Cieszysz się?

STEFAN.

A ty, Anno?

ANNA.

Czyż pytać potrzeba?
Nie śmiałem nawet o to modlić się do Nieba,
Nie śmiałem się spodziewać, by rodzice starzy,