Mają marszałków dworu, mają sekretarzy,
Dowódców chorągiewnych v łowczych i dworzany;
A chociaż los uboższy w podziale nam dany,
Czuję, co jestem winien mych przodków zacności,
Nie dam się sponiewierać, jak plebeje prości.
Chcę mieć dwór — a że nie mam utrzymać go za co,
Ty, wierny Baltazarze, za pomierną płacą,
Wszystkie dworskie urzędy, jak rozkażę tobie,
Będziesz pełnił kolejno przy mojej osobie.
Otoż do wyboru,
Jesteś giermek, koniuszy i marszałek dworu,
Tyś piwniczy, choć zwykle przestaję na wodzie,
Tyś dowódca sił zbrojnych w moich przodków grodzie.
A gdzież te zbrojne siły?
Niemasz... mniejsza o to!
Ależ nie mamy koni, pan chodzisz piechotą,
Jakże będę koniuszym?
Nie frasuj się srodze:
Będziesz pilnował kija, z którym zwykle chodzę.
Lecz proszę mieć w pamięci, bo to rzecz nielada,
Że do każdej posługi inszy strój wypada:
Kiedy zawołam giermka lub dowódcy straży,
Przywdziewaj hełm i pancerz — ten strój ci do twarzy.
Gdy krzyknę: Hej, pachołcy! albo: Jest tam który?
To zjawisz się przede mną w tej kurtce z lisiury.
Jeśli zaś w takich słowach dam rozkazy moje:
Pana marszałka dworu prosić na pokoje!
Przywdziejesz nowy żupan z futrem popieliczem
I staniesz z ukłonami przed mojem obliczem.