Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/369

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy tu nie można kupić, albo czego dostać?

Tego dworku, jak widzę, przyzwoita postać.
(Do Mateusza):
Pan jesteś gospodarzem?
MATEUSZ.

A święty Wincenty!
Pan mój dzisiaj ważnemi sprawami zajęty;
Ja tylko jestem sługą.

MARSZAŁEK.

Sługą?

MATEUSZ.

To i owszem,
Bo pan Henryk napoił mię pojęciem zdrowszem:
Człowiek, nie w ciemię bity, z jego słów korzysta;
Wiem dobrze, że gość w domu, to zastępca Chrysta :
„Si hospes, Christus venit" — mówi ksiądz wikary.
Jest zając na pieczyste, do niego sos szary,
Do zająca sałata z octem i z oliwą.

MARSZAŁEK.

O! to, to, mój poczciwcze! tylko dawaj, żywo!
Sałata... bardzo pięknie... ale przed sałatą...

MATEUSZ.

Nie mamy win zamorskich; lecz jest starka za to
Z osiemset dwunastego...

MARSZAŁEK.

Historyczna starka!
A czyjaż to, dla Boga, taka gospodarka?
Intrygujesz mię waszmość... twój pan jak się zowie?

MATEUSZ.

Pan Henryk.

MARSZAŁEK.

Co?

SĘDZIA.

Poeta!