Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jeden drugiemu ochoty doda,
My ci pomożem, zaśpiewaj Hanno!

HANNA.

Ktoby się gniewał? zgoda już, zgoda!
Przepędźmy z oczu drzemkę poranną.

CHÓR.

Jeden drugiemu ochoty doda,
My ci pomożem, zaśpiewaj Hanno!


PIEŚŃ.
HANNA.

Kłosku żytni, czyż nie szkoda,
Że cię zeżniem z pola?
Pókiś jeszcze trawka młoda,
Póty życie i swoboda,
Póty lepsza dola!
Wpośród listków i badyli
Rośnie kłos zielony,
To do kwiatka się przymili,
To wesołą głowę schyli
W rozmaite strony.

CHÓR.

Deszcz dla niego — to otucha,
Wicher — to swawola;
Zda się żyje wpośród pola
I skowronka słucha.

HANNA.

Przeszła wiosna, przeszła marno,
Nastał miesiąc nowy;
Kłos obciąża bujne ziarno,
Jako myśli, co się garną
Do poważnej głowy.
On zesmutniał w suche lato,
Zżółkniał w czas dojrzania,
Przeszła młodość, cóż mu za to?