Strona:Poezye Konstantego Piotrowskiego.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy psa poczciwego do szyi przycisnął,
Z oczu Jerzego strumień łez obfitych prysnął,
Na wzgorzu z wód dobyta Julija leżała,
S czarnych jej włosów woda, potokiem się lała.
Nad nią już śmierć swój biały żagiel rozwiesiła,
W rysach, nadzieja w Bogu; pod głową mchu bryła.
Przy zwłokach jak w Swiątyniach koło niemej trumny,
Wznosiły się wspaniałe dęby jak kolumny.
Skoro się zbliżył Jerzy, rzucił się na szyję,
Nieszczęsliwy! już ona twem tchem nie ożyje!
Chciałby życie swe wylać w tym czucia wylewie.
Słowik w ówczas umilknął na przyległém drzewie;
A xiężyc wychyliwszy s chmur, srebrne połkole,
Zdawał się czule dzielić człowieka niedolę. —