Strona:Poezye Konstantego Piotrowskiego.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
X.

Gdy usłyszał te słowa, powoli twarz mieni,
Stoi chwilę jak kamień wsród świętych kamieni.
Potem żal lice jego jak cyprys ocienia,
Z westchnieniem rzekł „o! głębio bezdenna cierpienia,
„Ach nieszczęśliwym! nowy ból serce zakrwawia,
„Zbrodnia to zbrodnia. Ojcze idź s tych miejsc besprawia.
„Powiedz swoim przybycie nowego Anioła,
„Choć mię on zdradził; cenić go me serce zdoła.
„Mów i to iż w Powstańców niezbłaganych tłumie,
„Jest kozak który całem sercem kochać umie.
„Nie zdoła mocném słowem rzec nieszczęście swoje,
„Ale łzy jego płyną jak dwa wielkie zdroje.
„Ow najezdca, krwi waszej przesiękły wylewem,
„Jest dziś jak zwiędły listek, leżący pod drzewem.