Strona:Poezye (Odyniec).djvu/620

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Chwileczkę, moja miła!
Czy jest w ogrodzie altana,
Gdzieby się schronić przed spieką?“
— „Dwie nawet, do usług Pana,
Obie na wzgórkach, nad rzeką.“ —
— „Wiész co, moje kochanie!
Weź mię z sobą w tę drogę;
Ja ci w pracy pomogę,
A jak upał nastanie,
W najcienistszą altanę
Schronimy się oboje;
Czoło znojem oblane
Schylisz na piersi moje...
Wierz mi, nie pożałujesz!“ —
— „Doprawdy?! . . “ — „Ty żartujesz.
Lecz cóż w tém złego przecie?“ —
— „ Czy to nic w pańskim świecie?
Bo co my tu, we młynie,
To za dobre nie liczém,
Aby młodéj dziewczynie
Zadawać się z paniczem.
A i ja tak coś wierzę! . . .
A nawet, mówiąc szczerze,
Trudno się i ośmielić
Dotknąć się do panicza,
By czasem nie pobielić
Drogich szat, lub oblicza! . . .
„A więc lepiéj, mój panie!
Że panienki poszukasz.
Mnie, choć w prostéj sukmanie,