Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z każdego drzewa śpiewa Panu chwała.
I Magnificat i prorockie psalmy,
Zdają się liściem wtakt wybijać palmy.
Gdy święte dziecie w bujnych kłosów lesie,
Cieniuchnym głosem w śpiewach się zaniesie.

Patrz Czytelniku jak coraz to daléj,
W pustynię wchodzi kędy Pana chwali,
Jak leśnym miodem i korzonki żyje,
Przypominając proroka Eliję...
Na widok kupców jak spiesznie zdaleka,
Pomiędzy krzewy najgęstsze ucieka.
Którzy prowadząc wielbłądy z Damaszku,
Dziwy o świętym powiadają ptaszku.

Mój Czytelniku a podziw się ino,
Jak na tę puszczę Bóg schodzi gościną.
Oto i Najświętsza i Józef i Panie,
Odpoczywają z Janem przy Jordanie,
Który im służy pokornie a szczerze,
Trawa ich obrus, a liście talerze.