Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz nie przynosił nikt biednym pomocy,
I tak siedzieli w téj okrutnéj nocy,
A jednak w straszném nieszczęściu wytrwali,
Śpiewali pieśni i nie narzekali,
Choć w koło cisza była przeraźliwa,
Kto się w opiekę Panno litościwa.“
A głos ich dzieci co po kątach spały,
Budząc się płaczem rzewnym zagłuszały.
I tylko jedno dziecko osobliwe,
Jako baranek siedziało cierpliwe,
I samo głodne przez trzy noce długie,
Uspakajało jak umiało drugie.
Lat miał trzynaście, lecz rozum nad lata,
Wyraźnie z nieba bo jużciż nie z świata,
Jako ubóztwo nie chadza do szkoły,
Po gór wyżynach pasąc chude woły,
To jedno dziecko co cierpliwość miało,
I z kąta swego pieśni powtarzało.

Nareszcie przyszedł ten czas i godzina,
Kiedy naprawdę śmierć się przypomina.