Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nad nimi w górze powyżéj łoża,
Stał sam Pan Jezus i Matka boża,
Jakby czekając rychło już z łona
Wybiegnie dusza błogosławiona,
Rozpowinięta z swego powicia,
Równie dziecinna jak i za życia.

I tak to wszystko sztukmistrz chrześciański
Ku dobru ludzi i chwale Pańskiéj,
Nie czyniąc z pracy zaszczytu sobie,
Wykuł foremnie na jego grobie.
Dodawszy wedle zwyczaju sztuki,
Czego nie było słupki i łuki,
Jak sznurki złote w dwojkę skręcane,
Co miał wyrobić zwyczajną ścianę,
Czego mu przecie za złe nie biorą,
Bo grób wykował z wielką pokorą,
A jeśli jakiéj zażył ozdoby,
Toć i nie wadzi kwiatek na groby.

A z pieśni mojéj nauka światu,
Że kto pomoże błędnemu bratu,