Strona:Poezje Michała Bałuckiego.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A ja ręce jéj całując białe
Skarżyłem się na tę, co jak skała,
Zdruzgotawszy serce moje całe,
W zamian nawet litości nie dała. —

I pytałem się umarłéj cienia,
Czemu, dając światu taką cudną,
Stworzyła ją, jak posąg z kamienia,
W którym serca się dopatrzeć trudno. —

Wtedy ona palec mi na usta
Kładąc z cicha do ucha szeleszcze:
„Bluźnisz dziecku memu — pierś nie pusta,
Jest w niéj serce; lecz serce — śpi jeszcze“.

O sczczęśliwy, dla którego z ludzi
To serduszko ze snu się obudzi,
Komu usta te dziś drwiące w śmiechu
Kiedyś „kocham„ wyszepną po cichu.

Jeżeli wtedy z bólu serce moje
Pękać będzie, jak ziemia w upały. —