Strona:Poezje Michała Bałuckiego.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Słońce gasło na bielańskim borze,
A niebiosa, rozmarzone wonią
Letnich kwiatów — błękity zmierzchłemi
Coraz niżéj spadały ku ziemi.

Jasna ścieżka nad Wisłą się wije,
Za wierzbami stoi domek biały,
I wyziera na świat tak nieśmiały,
Jak dzieweczka, gdy twarz w rąbek kryje.
Cicho było w domku — u okienka
Młoda jakaś siedziała panienka
I zajęta szyciem cicho śpiewa,
A błyszczące promyki zachodu
Zakradły się z lekka do ogrodu,
I patrzały na dziewczę przez drzewa,
I przez białych firaneczek dwoje,
I przez gęste w okienku powoje.

Bo patrzenia była téż i godna:
Chociaż blada, lecz dziwnie urodna,
Oczy ciemne, a przecież blondynka,
Napół smętna, pół figlarna minka;