Strona:Poezje Michała Bałuckiego.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I oczami zdawały wzajem pytać siebie?
Czego pragnie ten człowiek, kiedy już jest w niebie?

Jehowa stał nademną w głębokiéj zadumie —
Czytałem w twarzy jego, że mój żal rozumie,
Więc się mu jak proch do nóg rzuciłem w pokorze,
I prosiłem. „Pozwól ty choć raz jeszcze, Boże,
„Zobaczyć moją ziemię!“ — A pan głową skinął,
I wtedy aniół skrzydła tęczowe rozwinął,
I wziąwszy mnie w ramiona przeszedł ziemi kawał,
I nad błękitem, co mi wodą się wydawał
Stanąwszy — zanurzył się w téj błękitnéj fali,
I spadaliśmy razem coraz niżéj... coraz daléj....
Mijając mleczne drogi gwiazd, jasne księżyce,
Obłoki, — aż nas białe, klasztorne wieżyce
Pozdrowiły dzwonami, a ziemia zapachem,
I zatrzymał się aniół przed klasztornym gmachem,
Pod namiotem szumiących drzew, gdzie las bielański,
I rzekł: ziemia! —
Dzień robił się; — na aniół pański
Dzwoniły dzwony z wieży. — Na tle nieba, które