Strona:Poezje Kornela Ujejskiego.djvu/045

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Panie, Panie i ciężka Twoja kara,
    Kiedy tak w duszę wkrada się niewiara,
    Że nawet ojciec niemowlę nią wita.
    W skrasze i żalu przed Tobą opadam,
    Chciałbym się modlić, a sercem nie władam...
    Ciemno mi! — Panie, już świta!

    Oto ja Tobie przynoszę na ręku
    To dziecię moje, co jest pełne jęku,
    I jakiejś wielkiej, tajemniczej trwogi;
    Syn to człowieczy — a pół-anioł boski
    Zleciał na ziemię i jest pełen troski,
    Bo nie zna miejsca, ni drogi.

    Więc mu krzyż Pański kładę do prawicy,
    Garść z naszej ziemi rzucam do chrzcielnicy.
    Imię tej ziemi na piersi mu piszę,
    I oko jego obracam na słońce,
    Dwóch krzywych szabel zkrzyżowałem końce,
    Na szablach dziecię kołyszę!

    Chrzest się dopełnia! — O Panie! o Panie!
    Niechaj to dziecię w przyszłości powstanie
    Obrońcą wiary, bohaterem, mężem!
    Za słońcem prawdy niechaj się kieruje,
    Niech swą, ojczyznę nad życie miłuje,
    Niech ją wywalcza orężem!

    Gdy ślubem ducha z Tobą się zaręczy.
    Niech śmiało stąpa przy wiary poręczy,
    Drogą, co przepaść ma tylko lub ciernie;
    O Panie! dziecię miej moje na pieczy,
    Dozwól niech ono cierniem się kaleczy,
    Lecz od przepaści chroń wiernie.