Przejdź do zawartości

Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   54   —

Ani białości, obie je okradła
I twojem tchnieniem zwiększa swe zdobycze.
Za to w jej pąku szuka sobie jadła
Mściwy robaczek. Snać wszystkich nie zliczę
Kwiatów, lecz każdy zbyt jest — widzę — skory
Kraść ci twe wonie i twoje kolory.


XV.
(Sonet 106).

Czytając czasów zapomnianych księgi.
Gdzie rzeczy dwornych opisanie mamy,
Gdzie rym świetniejszej nabiera potęgi,
Wielbiąc rycerzy i pomarłe damy,

Widzę, że pióro kronik, sławiąc lica,
Ręce czy stopy, skronie czy też oczy,
Chciało dać obraz, który mnie zachwyca
W tobie, gdzie urok z czarem się jednoczy:

Wieszczbą li było tej dzisiejszej chwili;
Lecz przeczuwając ciebie, na pochwały
Próżno się sztuka najprzedniejsza sili:
Nam, co możemy widzieć wdzięk twój cały,
Z wielkich podziwów oko się zamyka;
By godnie sławić, braknie nam języka.


XVI.
(Sonet 109).

Nie mów, że fałsz mam w sercu, choć inaczej
Ma nieobecność świadczy o miłości —: