Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/452

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W głębi mej duszy żar wyrośnie,
Szalony ogień się rozburzy;
Stanę: tłum gwiazd się górą pali,
Wokół mnie ludzkich oczu zwał,
W głos się zaśmieję i wzdłuż fali,
Wskroś bagnisk biegnę i wśród skał.
Śmieję się z tego, że ptak leci,
Że obłok płynie, słońce świeci,
Że toń huczała, wichr się niósł...
Liście się nie chcą uciszyć, szumiące liście starych brzóz.

I odtąd leśną pędzę knieją,
Gdy lato złote pszczoły pasie,
Gdy w jesień drzewa się żółcieją
W barw leopardzich wrzącej krasie,
Albo gdy zimą wzdłuż wybrzeży
Drżą na urwiskach stada mew;
Dłoń mi się trzęsie, włos się jeży,
Biegnę, przedemną mknie mój śpiew.
Szary mnie poznał wilk; za uszy
Włokę go z sobą w borów głuszy;
Zając w odwagę przy mnie wzrósł...
Liście się nie chcą uciszyć, szumiące liście starych brzóz.

Zaszedłem w lichy gród; w miesiąca
Blasku drzemały jego ściany;
Ma stopa ledwie piasek trąca,
A usta szepcą w rozszeptany
Takt jakiś tonów, za któremi
Jam tu wędrował noc i dzień:
Znalazłem wreszcie gęśl; na ziemi
W bramie leżała, skryta w cień.