Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Aby nanowo opanować niebo,
Które przed chwilą straciła!... Posłuchaj!
Dojrzali muszą iść naprzód! Saturnus
Musi być królem! Tak, złote zawitać
Musi zwycięztwo, paść muszą bogowie,
A zabrzmieć surmy spokojnych tryumfów;
Nad mej stolicy złociste obłoki
Przeuroczyste muszą płynąć hymny,
Tony łagodnych odezw i obwieszczeń
I srebrne muszli wyżłobionych dźwięki!
I nowe piękna stworzymy rodzaje,
Aby się niebios radowały dzieci...
Ja wydam rozkaz... Theo! Theo! Theo!
Ach! gdzie jest Saturn? Słuchaj gdzie jest Saturn?»

Z wielkiego bólu dźwignął się na nogi,
Ściśnięte pięści wytężył do góry
I druidycznym jął potrząsać włosem,
Że aż kroplistym ociekał mu potem;
W źrenicach jego rozgorzały ognie
I głos mu w krtani uwiązł ze wzruszenia.
Stał i nie słyszał Thei westchnień długich;
Potem, za chwilę, te mu się poczęły
Wyrywać tony: «Ale mogę-ż życie
Innym dać światom? tak! innym istnieniom,
By przezwyciężyć i zniszczyć dzisiejsze?
Gdzie drugi chaos?... Gdzie?!...» Ku Olimpowi
Znalazło drogę to słowo i dreszczem
Przejęło trójkę buntowników. Thea
Zadrgnęła z trwogi, ale w jej wyrazie
Przebłysły jakieś nadzieje, i głosem
Żywym, lecz pełnym wielkiej czci, wyrzekła: