I «wstań!» powtórzą wszystkie sny dokoła, Co strzegły źrenic Uranji, i roje Ech, dotąd zmilkłe, podniosą swe czoła. I blask się zerwie — prą go niepokoje,
Jak myśl, gdy gad przypomnień wbił w nią żądło swoje.
XXIII.
Jak noc jesienna, gdy, wstawszy ponura Od strony Wschodu, mknie w ślad Dnia złocisty, Co, w nieśmiertelne przystrojony pióra. By wyzwolony ze zwłok duch wieczysty, Trupa tej ziemi rzuca, promienisty, Tak się zerwała Uranja... Zgryzota I Boleść w welon okryły ją mglisty, Podobny niebu, gdy się Burza miota —:
Podąża, gdzie Adonais, światłość jej żywota.
XXIV.
Z rajskiej ustroni szybką spieszy drogą Śród miast i grodów, okolonych głazem; Po ludzkich sercach mknie, co, gdy nie mogą Ominąć stóp jej, ranią jak żelazem; Precz po językach ostrych i zarazem Po onych myślach, co tę Postać hożą Szarpią, nie mogąc wstrzymać swym rozkazem; I jak z majowych łez, z wiosenną zorzą,
Z jej krwi wieczyste kwiaty w tej się drodze mnożą.