Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/251

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   243   —

    I «wstań!» powtórzą wszystkie sny dokoła,
    Co strzegły źrenic Uranji, i roje
    Ech, dotąd zmilkłe, podniosą swe czoła.
    I blask się zerwie — prą go niepokoje,
    Jak myśl, gdy gad przypomnień wbił w nią żądło swoje.



    XXIII.

    Jak noc jesienna, gdy, wstawszy ponura
    Od strony Wschodu, mknie w ślad Dnia złocisty,
    Co, w nieśmiertelne przystrojony pióra.
    By wyzwolony ze zwłok duch wieczysty,
    Trupa tej ziemi rzuca, promienisty,
    Tak się zerwała Uranja... Zgryzota
    I Boleść w welon okryły ją mglisty,
    Podobny niebu, gdy się Burza miota —:
    Podąża, gdzie Adonais, światłość jej żywota.



    XXIV.

    Z rajskiej ustroni szybką spieszy drogą
    Śród miast i grodów, okolonych głazem;
    Po ludzkich sercach mknie, co, gdy nie mogą
    Ominąć stóp jej, ranią jak żelazem;
    Precz po językach ostrych i zarazem
    Po onych myślach, co tę Postać hożą
    Szarpią, nie mogąc wstrzymać swym rozkazem;
    I jak z majowych łez, z wiosenną zorzą,
    Z jej krwi wieczyste kwiaty w tej się drodze mnożą.