Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/214

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    I dań mu złożyć ze zroszonych kwiatów.
    Choć był łagodny, mężny i szlachetny,
    Przecież nad ciemną przeznaczeń mogiłą
    Żaden mu gęślarz nie zanucił pieśni.
    On żył i śpiewał i umarł samotny.
    Obcy płakali, słysząc jego hymny.
    A gdy przechodził, nieznany nikomu,
    Drżały dziewice i więdły z tęsknoty
    Za jego żarnem, namiętnem spojrzeniem.
    Dzisiaj już zagasł ten ich blask cudowny,
    Zasię milczenie, rozkochane w jego
    Przedziwnej pieśni, niemą ich melodyę
    Na wieki w swojej zamknęło mogile.

    Dziecięciem karmił się czarem srebrzystych
    Snów i fantazyj; widokiem ogromu
    Ziemskiego kręgu i głębi powietrznej
    Nastrajał serce, by pieśń jego żyła
    Echem czci dla nich; spragnionemi usty
    Czerpał ze źródeł boskiej filozofji;
    Wszystko, co wielkie, piękne i szlachetne,
    Wszystko, cokolwiek w baśni albo życiu
    Święta zamknęła przeszłość, on odczuwał,
    I znał to wszystko... Wyrósłszy w młodzieńca,
    Porzucił zimne ognisko i łany
    Rzucił rodzinne, odtąd już dlań obce.
    I szedł w nieznane kraje szukać prawdy.
    Odważną stopą przebiegał niejedne
    Dzikie rozłogi i puszczy niejednej
    Błędne ustronia. Łagodnem spojrzeniem
    I czułem słowem zdobywał przytułek
    I karm u dzikich. Na przetajemnicze