Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy sowy huk napełnia bór,
Dla wycia wilka godny wtór,
Żrącego wilczę młode».


«Panie!» — rzekł retman — «boję się!
Tam licho nas przywita!»
«Płyń naprzód, płyń! Bez trwogi płyń!»
Odpowie eremita.


Coraz to bliżej sunie łódź —
Lecz jam był skamieniały!
Już się ze statkiem równa łódź —
W tem grzmoty-ż to zagrzmiały?!»


Z pod wody szedł ten straszny trzask,
Coraz to głośniej, dalej:
Dosięgnął statku, rozdarł toń —
Statek się zapadł w fali.


Okręt nagle idzie na dno.

Ogłuszon hukiem, który snać
W niebo i morze godzi,
Byłem, jak on topielca trup,
Miotany w fal powodzi,
A w tem się naraz, niby w śnie,
Ujrzę w retmana łodzi.


Stary żeglarz znalazł ocalenie w łodzi retmana.

Śród wiru, pian, gdzie okręt znikł,
Łódź krąży, łódź się nurza...
Ucichło wszystko, tylko wieść
O huku szła od wzgórza.


Ruszyłem usty; retman w krzyk —
Wraz go zabiła trwoga!