Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/105

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   97   —

    «O sprzymierzeńcze złych duchów, przeklęty mężu grzechu!
    Jam twoją niewolnicą — któż każe-ć mi zbawiać od śmierci?
    Dla ciebiem to uczyniła, gdyż jesteś odarty z wzroku.»

    «Prawda, że to jest puszcza wszystkich, krwią srogich bytów.
    Czyż Tiriel srogi, Helo? Patrz! Jego córka najmłodsza
    Śmieje się z gniewu, raduje z buntu i szydzi z miłości.
    Przez dwa dni nic nie jadłem; wiedź mnie do Hara i Hevy;
    Lub cię obarczę tak strasznem przekleństwem rodziciela,
    Że się robactwo rozpełznie po twych śmiertelnych członkach.
    Teraz mnie prowadź! ja-ć każę, prowadź do Hara i Hevy»

    «O srogi burzycielu! o pożeraczu mściwy!
    Zawiodę-ć do Hara i Hevy — niechaj cię oni przeklną —
    Niech przeklną, jak tyś przeklinał, lecz oni są inni, niż ty!
    Święci, przebaczający, pełni litośnej miłości,
    Zapominają krzywdy najoporniejszych dzieci —
    A ty obyś był umarł, nimeś swe dzieci przeklął».

    Spojrz w moje oczy, Helo! — i patrz (albowiem masz oczy),
    Jak z tych kamiennych fontan cieką mi łzy; czemu płaczę?
    Dlaczego te ślepe doły nie puszczą żądeł w ciebie?
    Śmiej się, ty żmijo! najmłodszy ty płazie Tiriela!
    Śmiej się, gdyż ojciec twój Tiriel dostarczy-ć powodu do śmiechu,
    Albo mnie prowadź w namioty Hara, ty dziecię klątwy».

    «Niech zmilknie twój język szatański, morderco bezwładnych dzieci!
    Zawiodę-ć w namiot Hara, nie bym się bała twej klątwy,
    Lecz czuję, że oni cię przeklną i kości twoje wstrząsną