Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/101

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    «Strudzony jestem, Ijimie, kolana moje już nie chcą
    Ponieść mnie dalej! Pozwól wypocząć w tej podróży.
    Drobinę wypoczynku, drobinę wody z potoku,
    Albo się wraz ukaże, iż człowiek ze mnie śmiertelny,
    I ty utracisz Tiriela, któregoś tak ongi kochał».

    «Bezwstydne licho!» rzekł Ijim; «powściągnij swój łatwy język;
    Tiriel królem, ty zasię kusiciel jesteś Ijima.
    Napij się z tego potoku, a ja cię poniosę na barkach».

    Napił się, a potem Ijim wziął go i poniósł na barkach.
    Tak go niósł w dzień, a gdy wieczór spuścił swą lśniącą zasłonę,
    Wszedł do pałacu Tiriela, stanął i głośno zawołał:

    «Heuxosie! wyjdźże! Przyniosłem czarta, co niepokoi
    Ijima! Żali poznajesz cośkolwiek z tych ślepych oczu?»

    Heuxos i Lotho, wybiegłszy na grzmiący głos Ijima,
    Ujrzeli, jak na swych potężnych barkach przydźwigał im ojca.
    Skołczał im język wymowny, zatrzęsły się im kości,
    Walka z Ijimem daremna... korni, czekali w milczeniu.

    «Przywołaj ojca, Heuxosie! Bo z nim poigram tej nocy!
    Obłudnik, który czasem udaje straszliwy ryk lwa!
    Lecz jam zgruchotał mu kości i ścierwom zostawił w lesie,
    By żerem był, dla ptactwa... Ale zaledwiem odszedł,
    Rzucił się na mnie, jak tygrys; pogruchotałem mu kości.
    A potem chciał mnie, jak potok, wciągnąć do głębi wód,
    Lecz jam zagroblił rzekę; zasię przemienił się w obłok
    Z mieczami błyskawicznymi, jam stłumił jego mściwość.
    A potem chciał mnie owinąć, jak wąż, naokół szyji