Strona:Podróże Gulliwera T. 2.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tygodniu z materyałów tak mocnych, że bez najmniejszej reparacyi wieki przetrwać może. Wszystkie owoce mają rosnąć i dojrzewać o każdej porze roku i sto razy być większe od teraźniejszych, i inne podobne zbawienne projekta. Lecz jedyne nieszczęście w tem wszystkiem jest, że nic a nic uskutecznionem dotychczas nie zostało, a tym czasem pola są puste, domy zrujnowane a lud bez odzieży i chleba. To ich jednak nie odstrasza, owszem jeszcze z większą gorliwością ubiegają się za swemi planami, do czego ich naprzemiany, to nadzieja to rozpacz podżega.

Co do mnie, przydał, nie bedąc od natury obdarzonym duchem wynalazczym, kontentuję się iść dawnym torem, mieszkam w domach przez swoich przodków wystawionych, postępuję jak oni postępowali i nie wdaję się w żadne nowości. Mała tylko liczba znacznych obywateli toż samo czyni; lecz wszyscy są wzgardzeni i lekceważeni jako nieprzyjaciele kunsztów i umiejętności, ograniczeni i zli obywatele, przenoszący własną wygodę nad dobro publiczne.

Oświadczył mi też, iż nie chce mnie bynajmniej pozbawiać ukontentowania, które niezawodnie mieć będę ze zwiedzenia tej sławnej akademji i nawet chce mi być w tem pomocnym; lecz życzył sobie abym pierwej obejrzał zapadłą budowę pół mili od jego domu na pochyłości góry leżącą, o której następującą mi opowiedział historyą.

Miał bardzo dobry młyn wodny, poruszany pędem wielkiej rzeki: był on dostatecznym dla niego,