Przejdź do zawartości

Strona:Podróże Gulliwera T. 2.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

porównaniu z nimi słaby byłem w tych dwóch umiejętnościach, nie poważali mnie wcale.

Gdym już wszystkie osobliwości wyspy obejrzał, pragnąłem niezmiernie opuścić ją, zwłaszcza że sobie mieszkańców sprzykrzyłem. Byli prawda celującymi w dwóch umiejętnościach, które bardzo poważam i cokolwiek nawet znam, lecz tak się zagłębiali ciągle w rozmyślania, że nigny nudniejszego i smutniejszego towarzystwa nie widziałem. Rozmawiałem jedynie z kobietami, budzicielami i paziami podczas dwumiesięcznego pobytu tamże, przezco jeszcze większą ściągnąłem na siebie wzgardę; jednak to byli jedyni ludzie od których rozsądną odpowiedź dostać można było.

Przez pilne uczenie się, dosiągnąłem pewnej doskonałości w języku krajowym, lecz nudziło mnie zostawać dłużej w miejscu, gdzie nawet żadnego użytku z tej umiejętności mieć nie mogłem: postanowiłem więc opuścić ją przy pierwszej sposobności.

U dworu był jeden znakomity pan, krewny Króla, i przez to jedynie szanowany, gdyż oprócz tego uważano go powszechnie jako najgłupszego i najnieumiejętniejszego ze wszystkich Laputyanów. Wielkie Krajowi wyświadczył przysługi, miał znakomite zdolności naturalne, był bardzo ukształcony, pocziwy i kochający swój honor; lecz nie był wcale muzykalnym, i nieprzyjaciele jego mawiali, że często w niestosownem miejscu takt dawał: nauczyciele zaś jego, tylko z wielką trudnością potrafili nauczyć go najłatwiejszych zasad matema-