Przejdź do zawartości

Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wschodu i żegna się; potem obraca się w stronę południa, zachodu i północy i za każdym razem kłania się i żegna.
Nasz łańcuch szedł za innemi łańcuchami na końcu partyi — za nami szły kobiety w nieporządnej gromadzie, bez łańcuchów; przez całą drogę nieustannie szczebiotały i głośno rozmawiały z kochankami swoimi, idącymi na przodzie, lub swawoliły z żołnierzami, śmiejąc się i wykrzykując miłosne pieśni dzikim głosem. Między niemi szła siedmdziesięcioletnia staruszka — ona jedna tylko nie ma kochanka, idzie na osiedlenie za to, że pani pożyczyła od niej pieniędzy i w zastaw dała jej łyżki srebrne, a niechcąc ich wykupić, oskarżyła ją o kradzież, łyżki bez pieniędzy odebrała, a sąd staruszkę wygnał do Syberyi. Nie umiała się tłumaczyć, a zresztą sąd słowom jej niedawał wiary, jako poddanej i przez panią oskarżonej.
Po dwudniowej z Małmyża podróży stanęliśmy w wiosce Arporekie, mamy tutaj dniówkę. Partya nasza w Kazaniu znacznie powiększyła się, złączyli bowiem z nią partyę aresztantów idącą przez Symbirsk z południowej Moskwy. W żadnym więc etapie nie mogą partyi pomieścić i z 50 zwykle osób, do których i ja należę, nocują pod strażą na dziedzińcu więzienia. Na dziedzińcu niedokucza mi ciasnota, robactwo i zgęszczone powietrze, ale dokuczają mi za to pod lekkiem okryciem przymrozki, dosyć już znaczne we wrześniu w tej stronie.
Niemogąc długo zasnąć i drżąc od zimna, przypatruję się gwiazdom wspaniale gorejącym na niebieskim firmamencie. Jutrzenka już zeszła, Jowisz lśni i błyszczy świetny jak dyament, a żółtawy Saturn przez całą prawie noc widoczny. Ile przepychu, ile wspaniałości na niebieskim stropie? miliony gwiazd, miłem, zimnem światłem rozjaśniają ciemności nocy i spoglądają na uśpioną ziemię. Z barłogu, na którym spoczywałem, myślą i wzrokiem wzniosłem się ku słońcom, jak punkciki bielejącym na szafirze — puściłem się ich drogą w nieskończone przestrzenie, przeniosłem się na planety kołujące około tych punkcików i zapomniałem o zimnie i niewoli; dusza moja bowiem była w zachwyceniu i w uwielbieniu Boga, który stworzył nieskończoność przestrzeni i miliony milionów