Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jest ich chyba 300, co najmniej. Są starzy i młodzi, biali i czarni, jest kilku potwornych karłów, których wspomnienie zakłócić może spokój snu przeraźliwą marą. Wszystkie te twarze są jednakowo brzydkie i odpychające. Oczy bazyliszków, przywykłe do wpijania się w dusze biednych niewolnic, patrzą bezlitośnie i przeszywająco, wązka linia ust okrutnych przecina twarze bez zarostu; wszyscy — najmłodsi nawet — wyglądają na starców i wszyscy są nieopisanie wstrętni. Spotyka mnie smutny zaszczyt przyjaznych uśmiechów, jakie przesyłają mi zdala kat Bibi-hanum i usposobiony dla mnie życzliwie eunuch jednej ze znajomych mi żon szacha.
W wielkim, środkowym salonie, którego przednia witrażowa ściana otwiera się na wesołą zieleń ogrodów, zebrała się cała kobieca arystokracya Teheranu, by przedstawić zebrane swe wdzięki monarsze, jedynemu mężczyźnie, mającemu dostęp do do tego gyneceum. Oczywiście nie biorę w rachubę eunuchów. Przed królem jednym ukazują się kobiety z odkrytą twarzą. Widzę wszystkie uznane piękności Teheranu... Pomiędzy ludem przeważa w Persyi typ kobiety szczupłej, zręcznej i nerwowej. Konieczność zmusza kobiety klas biednych do większego ruchu i choć niesłychanie mało wogóle pracują, jednakże cośkolwiek koło domu robić muszą. Skukiem więc nędznego odżywiania się nie tyją, jak ich arystokratyczne siostry, pędzące dni życia w nieruchomości pogańskich bożyszcz, prze-