Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

abad, Dao-Dieh i Niawaran, wysoko już w górach położony; zamek ten upodobał sobie szczególnie Muzaffer-Eddin dla przyjemnego chłodu, jaki tam panuje.
Pałaców tych opisywać dokładniej nie będę. Zeszpecono je prawie wszystkie ordynarnemi naleciałościami architektury europejskiej, ornamentacyą, przypominającą salony wielkich hotelów, malaturami jarmarcznych artystów, świecznikami i wazonami, w których lubuje się dusza Persa i któremi zastawia on wszystkie konsole i stoły. Szczęściem, że przechowały się jeszcze w każdym z nich prawie stare zabytki, arcydzieła sztuki ornamentacyjnej perskiej, śliczne mozajki, majoliki i „hattemy” (inkrustacye kością słoniową, złotem i perłową masą), przepyszne szyby, a czasem i sklepienia ze szkieł kolorowych, których barwy harmonijnie się kojarzą i na których — lekkie i delikatne — wykwitają sploty zieleni i kwiatów. Po witrażach biegną, obramowując oddzielne szybki, niesłychanie misterne, wązkie linie rzeźb drzewnych. Ściany wyłożone są u dołu przezroczystemi marmurami z Yezdu i Denkerghanu, malowanemi w arabeski i kwiaty o barwach przyćmionych.
W innych pokojach wymalowano całkowicie mury we freski, przedstawiające sceny z życia obyczajowego. Patrzą z nich brodaci Kadżarowie w sukniach wązkich i obcisłych do pasa, u dołu rozszerzonych i sadzonych kamieniami. Fet-ali-szah zasiada majestatycznie na tronie, lub pędzi na białym czerwono-grzywym rumaku, kładąc trupem dziki i jelenie. Kobiety w balonowych spódniczkach,