Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdy przypadkiem zbywa mu na drobnej monecie, a nie chce naruszać nagromadzonych skarbów, zapowiada któremu z potentatów zaszczyt swej wizyty. Honor ten, oprócz kosztów podejmowania monarchy wraz z jego liczną, złożoną z osób dwustu lub trzystu świtą, zaznacza się jeszcze w kieszeni wybranego deficytem kilkunastu tysięcy franków, który ofiarowuje na wspaniałej tacy i w pokornie zgiętej pozie swemu panu i władcy, jako skromny „piszkier” (prezent) za łaskę, która w tym dniu na dom jego zstąpiła. Wyobrażam sobie, jak w tej przemowie do słońca Iranu rozsuwają się kwieciste i miodopłynne frazesy, wiele tam powtarza się „male menmale szuma”[1], tym razem musowo szczerych.

Gdy króla królów podejmują jego poddani, obiaduje sam jeden w oddzielnej sali. U innych, czy u siebie w swych pałacach, szach nie dopuszcza nikogo do zaszczytu zasiadania z nim do stołu. Nie robi w tem wyjątku nawet dla dyplomatów cudzoziemskich. Gdy przed 7-iu laty miano święcić jubileusz Nasr-Eddina, członkowie legacyj europejskich zaproszeni zostali na wielki obiad. Lecz szach w innej, oni w innej jeść mieli sali. Dodam, że Nasr-Eddin nie uznawał zbytnio stołów i wolał spożywać swój posiłek spokojnie po persku, zasiadłszy na haftowanych złotem materacach, lub jedwabnych dywanach i posługując się przy jedzeniu głównie palcami. Po skończonym

  1. Co moje, to twoje.