Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ilekroć go słyszałam, uderzał mnie więcej, niż dobór wyrazów, który trudno mi było ocenić, niezwykły lakonizm tych przemówień. Toż samo konstatuję na Salamie. W odpowiedzi na „speech” monarszy, przemawia wielki wezyr, wychwalając w kwiecistych zwrotach dobrodziejstwa, jakie spadają na kraj ze szczęśliwych i chlubnych rządów Nasr-Eddina.
Wezyr skończył. Szach rzuca znów szereg zdań urywanych i niezbyt się z sobą wiążących: „Czas jest piękny, zwiastujący dobre urodzaje. Miejmy nadzieję, że spadną deszcze i sprowadzą bogate zbiory,” i inne refleksye filozoficzne o sprawiedliwości, bezinteresowności, prawdzie, z których wieje mądrość La-Palicéa.
Teraz kolej na poetę dworu, stojącego na przedzie grupy Kadżarów. W improwizacyi, która ma naśladować natchnienie, opiewa chwałę króla i cnoty Kadżarów; gdy wymawia imię władzcy Iranu, wszyscy obecni chylą się niemal do ziemi.
Salam się kończy. Wielki kapłan wzywa błogosławieństwa niebios na szacha i jego rodzinę. Nowe strzały armatnie zwiastują zakończenie uroczystości. Nasr Eddin schodzi z tronu tymże krokiem wolnym, zapatrzony w przestrzeń, jakby po obłokach stąpający, i idzie między podwójnym szeregiem głów schylonych.
Po skończonym Salamie prowadzą nas do galeryi, nad salą tronową położonej, zkąd patrzymy na igrzyska, będące w naturalnym porządku wszelkich uroczystości. Siłacze o głowach całkowicie wygolonych, na pół nadzy i wymazani tłuszczem, wy-