Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rując się do Talaru między podwójnym szeregiem dostojników schylonych, do ziemi prawie zgiętych, jak gdyby objawił się prorok i między lud swój zeszedł. Tak mało dziś ważący we wszechświatowej polityce władca jest rzeczywiście wszechpotęgą wobec swych poddanych. Gdy posuwa się zwolna, zapatrzony gdzieś w nieskończoność, hieratyczny, olśniewająco wspaniały, w mundurze o guzach skrzących rubinami i brylantami, o epoletach z potwornie wprost olbrzymich szmaragdów, otoczonych frendzlą wielkich pereł, o kołnierzu i wyłogach brylantami sadzonych, o pasie, spiętym wielką brylantową klamrą, jest istotnie jakby w chwale i apoteozie wyosobnionym i przedstawiać się może podnieconej wyobraźni tłumów jako „Biegun Wszechświata, cień Wszechmocnego, Król królów, studnia wiedzy i bożyszcze.”
Gdy król zasiadł na tronie, „piczetmet” (paź) podaje mu kaljan dni uroczystych, rżnięty z górskiego kryształu i zdobny w drogocenne kamienie. Z tyłu za nim, o poręcz tronową oparty, leży długi wałek puchowy, obszyty w jedwabie, zahaftowane całkowicie perłami, siejącemi łagodne i miękkie blaski. U stóp tronu klęczy dwóch czarnych eunuchów.
Od czasu do czasu zwolna, w ciąż w dal niewiadomą zapatrzony, monarcha pociąga kaljan.
Zaczyna się Salam. Król przemawia pierwszy, życząc swemu ludowi dobrego roku. Przemówienia Nasr-Eddina odznaczały się podobno wielką czystością języka, której szach przestrzegał gorliwie. Lecz