Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bicieli ognia. Cierpią oni prześladowania i z wiarą swą się kryją, ale z dumą uważają się za jedynych prawdziwych potomków dawnych Irani. Liczba ich w całem państwie nie przenosi 9,000; w Teheranie jest ich zaledwie kilkuset.
O dziesięć może kilometrów za miastem wznosi się wieża, nizka i szeroka, samotna i ponura, na tle wzgórz czarnych i jałowego, smutkiem wiejącego krajobrazu zniszczenia. Zwą ją wieżą giebrów, lub wieżą milczenia — Dagmeh. Jest to cmentarzysko giebrów. Krążą nad niem drapieżne ptaki, szarpiąc zgniliznę ciał, rzuconych im na pastwę; obyczaj religii zakazuje giebrom grzebać umarłych.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Do pobieżnego tego nader rzutu oka na religię, o której szczegółów zasięgnąć można w znakomitej pracy M. de Gobineau Religions et philosophies dans l’Asie centrale — dodać muszę kilka uwag o Moharremie, miesiącu żałoby i odbywających się w tej epoce obrządkach i uroczystościach.

Już u dawnych Arabów, przed wprowadzeniem jeszcze Zolamizmu, Moharrem był miesiącem świętym. Wrogie plemiona zawieszały w tym czasie wojenne czynności. Podczas pierwszych dni dziesięciu Moharremu Koran schodził częściowo z nieba, by się objawić wiernym. Wreszcie dziesiątego dnia tego miesiąca, zwanego ruz-Katl[1] lub

  1. Ruz — dzień.