Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ze swej strony do wielkich ustępstw. Będzie robił obiady i śniadania dla hanum, hanum-kuchulu, age[1] i zawsze choć jednego nieprzewidzianego gościa, czyli na osób cztery, obiady zupełnie wykwintne: z dwoma daniami mięsnemi, jarzynami, sałatatami, kremami, owocami za 8 kranów[2] dziennie. A na złe żywienie nas dwóch wydawał sumę dwa razy większą.
Rozumie się, iż „ustępstwa” Mohameta utwierdzają mnie w niezłomnem postanowieniu pozbycia się jego złodziejskiej postaci. Lecz z następnym kucharzem urządzam się w sposób przez tego proponowany, a przez wielu europejczyków praktykowany.
Najopłakańszy to system; porzucam prędko i system i kucharza, gdyż jest się skazanym na jedzenie różnych obrzydliwości pod pozorem, że oznaczona suma tylko na te obrzydliwości wystarczyć może.
Nowy więc kucharz gotuje świetnie i kradnie niewiele, lecz upija się, jak umieją się upijać synowie narodu, któremu religia zakazuje używania wszelkich trunków. Co wieczór karauły wynoszą go nieprzytomnego z kuchni.

Wreszcie trafiam na feniksa, który pobiera

  1. Aga — pan.
  2. 4 franki. Wino, cukier, herbata, kawa kupuje się oddzielnie i do rachunków kucharzy nie należą.