Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pach, czekać nieskończone czasy. Pierwszego roku naszego pobytu krawcowa moja wysłała mi z Paryża w lutym suknie, które odebrałam w końcu października!
Obecnie niedogodność ta jest usunięta; nieba życia kobiet światowych nie plami już żadna chmura, bowiem od lat trzech zainstalowała się w Teheranie niejaka pani Hoffman, przedstawicielka firmy Wortha, ni mniej, ni więcej! Wszelkie fantazye toaletowe łatwo więc zadowolnić, byle tylko kieszenie mężów na nie starczyły.
Zapomniałam jeszcze o trzecim i najpoważniejszym powodzie biadań niektórych Europejczyków. Uważają oni, że Persowie w swym kraju żyją za bezcen, a ich życie bardzo drogo kosztuje, że trzeba pięciorga lub sześciorga służących na pracę, którą w Europie jeden wykona, że kucharze przyprawiają ich o choroby żołądka, karmiąc baranim tłuszczem, zamiast masła, że cała służba zresztą kradnie bez litości.
Ja zrobiłabym Persyi pod tym względem jeden tylko zarzut: przekarmia nas baraniem mięsem, które pod wszelkiemi postaciami w południe i wieczorem spożywać trzeba. A więc ma się codzień rosół barani i pieczeń baranią, kotlety baranie i jeszcze baranie krokietki i potrawki, kurczęta, zające, dzikie ptactwo (bekasy, kuropatwy, jarząbki, przepiórki), ryby: łososie z Rosyi i pstrągi z górskich potoków urozmaicają wprawdzie stół. Lecz podstawą wszystkiego jest baranina. Wołowiny rzad-