Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dalej. Do Tebryzu podróżować mamy w kedżawe. Należy widać, byśmy wypróbowali wszystkich narzędzi nowoczesnej tortury. Służący w karmazynach kupuje dla nas w bazarze te kedżawe, to jest kołyski, klatki, a najwłaściwiej budy. Urządza w nich granatowe firanki i bajecznie nas na tem zakupnie obdziera.
Nie wiem, czy Abbey-Ali-Khan nie umiał oprzeć się grzesznej ciekawości ujrzenia hanum frengi, czy też gościnność wielkiego pana przemogła obawę kar Allaha — dość, że ostatniego ranka przed wyjazdem składa mi wizytę w towarzystwie jednego ze swych kuzynów, mówiącego doskonale po francusku. W pięknych i kwiecistych frazesach, tajemnica tworzenia których prawdopodobnie wraz z rasą perską zaginie, wyjawia mi życzenia, by jego ojczyzna wogóle, a Teheran w szczególe jak najdłużej cieszyć się naszemi osobami mogły. Insz - Allah[1], tak się stanie.
Bawi mnie niewymownie ta formuła, którą Pers zakończa każdą rozmowę i wykręca się też nią z każdej sytuacyi. Bo żaden, absolutnie żaden Pers, zacząwszy od szacha, a kończąc na ostatnim z jego poddanych, nigdy na nic wyraźnie nie odpowie i do niczego się kategorycznie nie zobowiąże. Przyparty do muru, odpowie zawsze Insz Allah. Stanie się według twych życzeń, jeśli Allah pozwoli. A z Allahem różnie się dzieje.

Lecz o tem później. Wracam do naszej po-

  1. Jeśli Allah pozwoli.