Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

suchy płat ziemi, który Noe dostrzegł z wierzchołka świętej góry, gdy wody potopu opadły.
O kilkanaście wiorst od Erywania, zbudowany jakoby na miejscu raju ziemskiego, rozłożył się Eczmiadzin, ze słynnym klasztorem, miejscem pobytu katolikosa, głowy kościoła armeńsko-gregoryańskiego. Tu Noe posadził po potopie pierwszy krzew winny. W skarbcu katedry eczmiadzyńskiej przechowują troskliwie odłamek arki: anioł przyniósł go św. Grzegorzowi, patronowi Armenii, aby go pocieszyć po nieudanej próbie wejścia na świętą górę. Za naszych czasów góra stała się łaskawszą, nawet dla pospolitych śmiertelników, kilku już turystów dosięgnęło jej wierzchołków, między innymi rodak nasz Chodźko.
Ararat ma formę wyraźnie wulkaniczną — obciętej piramidy. Wierzchołków posiada dwa, jakgdyby szczyt był rozszczepiony.
Przez trzy dni ciągle go mamy przed sobą; wciąż nam potęgą swą imponuje. Zachodzące słońce kładzie na górę cudowne blaski i cienie. U podnóża ścielą się fioletowe smugi, wyżej srebrzysto-niebieskie, wyżej jeszcze zielonkawo różowe. Gdy zmierzch zapada, spowija się Ararat w ciemno-szafirowych mgieł zasłony.
Szóstego dnia zatrzymujemy się na nocleg w niewielkiej osadzie armeńskiej, gdzie zastajemy dwóch młodych, dość eleganckich oficerów tureckich, wysłanych na spotkanie naszej pułkownikowej z pogranicznego miasteczka Karakiliss. Podobno ta część drogi jest najniebezpieczniejszą. Kur-