Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Od Trebizondy do Erzerumu.


Furgon trzęsie się po kamienistych uliczkach miasta; jak piłki podskakujemy w górę, obijając głowy o poręcze budy, nad którą strzępi się fantastycznie niebieskie płótno, ochrona wątpliwa przeciw niepogodzie. Jedną z niespodzianek, jakie szykuje nam klimat górski, będą podobno nagłe a nieprzewidziane zmiany temperatury. Na jednym zakręcie drogi żar lipcowy, na drugim czeka marcowa zawierucha.
Po półgodzinnem mozolnem i hałaśliwem kołataniu się po zaułkach Trebizondy wjeżdżamy w góry, które półkręgiem miasto otaczają. Słońce pali, jak w gorące dnie lata, niebo roztacza szafir niepokalany, w powietrzu skrzą się złote pyły. Wyprzedzając o kilka kroków pierwszy furgon, jedzie nasz czerkies, uzbrojony, jak na krzyżową wyprawę,