Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z Konstantynopola czeka nas przeprawa morzem do Trebizondy; dalszą podróż wyobrażamy sobie w najfantastyczniejszych barwach. Wiemy, że pojedziemy przez Erzerum i Bajazyd, że widzieć będziemy Ararat, że gdzieś przerżniemy Araks i Eufrates, lecz o sposobach przebycia tej drogi staramy się nie myśleć. Jakoś się wszystko urządzi... Nie bylibyśmy Polakami, gdybyśmy rządzili się inną filozofią.
Statek „Odyssos” w trzy dni dostawi nas do Trebizondy. Zwolna przesuwamy się przez Bosfor ku brzegom Małej Azyi, wzdłuż których wciąż płynąć będziemy.
Ostatniem spojrzeniem obejmuję urocze miasto; długo jeszczę widzę biały pałac, schodzący w morze marmurowemi schodami. Fala jest ciemna, lecz kryształowo przezroczysta; w powietrzu leży spokój i cisza; najmniejszy podmuch wiatru nie mąci wód powierzchni.
Wybrzeża Małej Azyi niczem nie pociągają wzroku: nagie są i skaliste, wieje od nich grobowa martwota.
Przystajemy po raz pierwszy przy małej mieścinie Ineboli; w parę godzin później widzimy zdala Sinope, starożytną kolonię grecką. Niebo wciąż czyste i morze bez ruchu; mnóstwo ryb latających miga w powietrzu.
Zatrzymujemy się po raz drugi przy Samsunie, miejscowości słynnej na cały świat ze swych tytoniów. Naokół statku pływa tysiące meduz, mie-