Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z czwartej, ostatniej strony, dwie bramy wychodzą na dwie równoległe ulice, biegnące ku Derwaseh Szimrani, za którą rozpoczyna się właściwa wieś Teheranu. Ztąd ciągną drogi do podmiejskich pałaców szacha, do gór i wiosek w nich ukrytych, dokąd Europejczycy podążają w skwarne miesiące lata.
W dwóch tych dość długich ulicach, tudzież w kilku przylegających do nich, skupia się całe życie europejskiej kolonii.
Tu — z wyjątkiem rosyjskiej — mieszczą się legacye wszystkich mocarstw, tu wznosi się kościołek katolicki, tu zakład sióstr świętego Wincentego a Paulo, które, pod protektoratem francuskim, założyły szkołę dla dzieci armeńskich i szpital dla wszystkich potrzebujących pomocy, bez różnicy ras, narodowości i wyznań.
Tu mieszkają europejczycy, pozostający w służbie rządowej, a więc instruktorzy wojska, profesorowie College Imperial, wyższej szkoły o zakresie mniej więcej uniwersyteckim, doktorzy, dyrektorzy banków, urzędnicy telegrafu angielskiego, wreszcie kilku przedsiębiorców.
Tu wreszcie znajduje się klub, bez którego europejczyk nigdzie obejść się nie może, a na który Pers patrzy z mieszaniną strachu, pogardy i zaciekawienia.
Klub posiada bilard i rozklekotane pianino, otrzymuje kilka pism różnojęzycznych, przeważnie jednak francuskich, prowadzi kuchnię i stołuje mło-