Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

części drogi jest góra Szabli, czy Szybli. Powóz Wallieta wciągano na nią na postronkach. My przebywamy ją na własnych nogach. Osiem koni mozolnie ciągnie nasz furgon.
Trzy stacye zasługują na wyróżnienie na przestrzeni od Tebrysu do Teheranu. Są niemi miasta Mianeh, Zendżan i Kasbin.
Mianeh, rozgłośne jest na całą Persyę nie z przyjemnej, niestety, strony. Smutną swą sławę zawdzięcza jadowitym pluskwom, których ukąszenia przyprawiają podobno nawet o śmierć, a w każdym razie o chorobę i silne opuchnięcia. Ręczą nam wprawdzie miejscowi mieszkańcy, że niebezpieczeństwo ukąszenia grozi wyłącznie w lecie, że obecnie pluskiew nie ma wcale. Zachowujemy się sceptycznie wobec tych zapewnień i korzystając z wyjątkowo łagodnego powietrza — w połowie grudnia nocujemy w furgonie. Zdaje mi się, że nigdy przez dwa miesiące podróży nie spałam równie dobrze.
Zendżan, drugie większe miasto na tym szlaku, słynie ze swych filigranowych wyrobów srebrnych, które rozchodzą się ztąd na całą Persyę. Delikatne te drobiazgi przypominają filigrany weneckie, lecz nie dorównywają im w wykonaniu. Mnie podobają się szczególniej mikroskopijne łyżeczki do herbaty, wyrzeźbione w ażur w środku. Pić niemi nie można, służą jedynie do mieszania. Kupujemy ich kilka tuzinów, różnej wielkości i rodzaju.
Ładne są również tacki, spodeczki, efektowne sitka do herbaty i podstawki do używanych na Wschodzie do kawy porcelanowych czareczek bez ucha. Dla mnie wszystko to zbyt jest misterne, a jedno-