Strona:Podania i legendy polskie ruskie litewskie (Lucjan Siemieński) 154.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wnemu przyjmowano, jadł i pił, lecz był niewesoły; — darmo kochanka go przyjmowała wejrzeniem, darzyła go słodkim uśmiechem i białą dłoń zostawiała na długo w szorstkiém jego ręku, on na to wszystko okazywał współczucie, lecz był jeszcze nieweselszy; — nakoniec blisko północy powstał z za stołu i żegnając swą lubą powiedział: że nie prędko wróci, gdyż pójdzie z kozakami na wojnę. Dziewcze wieść tę przyjęło z uśmiechem, nie bez wzruszenia jednak; prosiła go, aby jéj z wojny poprzywoził dary i aby o niéj niezapominał; wszystkie te prośby kochanki przyrzekał Charko spełnić i powątpiewanie z jéj strony rozpędził taką przysięgą: Szczob ja sim lit wowkułakom stawsia, koły myszlu tobi zdradu. Powiadają, że gdy to wymówił, ktoś się pod oknem chaty roześmiał; była to wiédma czyli satana i koń Charka od niéj nastraszony zarżał. W kilka dni potém Charko już był na wojnie. Nadchodziła jesień; Zaporożcy wrócili z wyprawy; lecz Charko z nimi niewrócił i gdzie się podział, nikt o nim niewiedział. Zasmucona dziewica daremnie rozpytywała powracających z wyprawy kozaków. Płakała dnie i noce, lecz daremnie płakała. Oczy wypatrzyła po dróżynach i ścieszkach wijących się po dolinie i pagórkach futorowi przyległych. Charka niebyło, niewracał; przeszły jesień, zima, wiosna i lato, i znów jesień, zima, wiosna i lato, a o Charku ani wieści. W tém dziewcze dowiaduje się, że w sąsiednim futorze jest wróżka, od niéj więc postanowiła dowiedzieć się o losie swego miłego. Jakoż pewnego razu o świcie, gdy matka jeszcze spała, pobiegła do wróżki, zaniosła podarek i powiedziała: Powiedz mi wróżko, czy kozak Charko, brat mój, żyje jeszcze? a jeśli żyje, czemu niewraca? — Wróżka rzuciła fasolę na sito, rozgarnęła na kupki, brała potém z każdéj z nich po jednej fasolce, potém znowu mięszała, zno-