Strona:Podania i legendy polskie ruskie litewskie (Lucjan Siemieński) 090.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po nabyciu Lubowni[1] wprowadziła się do zamku nowa dziedziczka i zaraz pierwszéj nocy widziała we śnie owe skarby. Co więcéj, widziała je noc po nocy ciągle przez cały rok, i przez ten czas równie jak jéj poprzednicy wstrętem przejęta, nieodważyła się ich poszukiwać. Przemogła wreście chciwość i po upłynionym roku postanowiła pani Zborowska przywieść swój zamiar do skutku. W tym celu powołała dzieci włościan swoich niewięcéj od trzech lat mające i rozkazała im rękami rozrzucać ogromny kopiec. Ziemia w Luboni urodzajna, lecz twarda, niesłychane trudności stawiała słabym pracownikom. Groźbą więc zmuszono dziatki, a nawet karano, gdy upadające na siłach pracować niemogły. Tym sposobem spiesznie szła robota, skraplana krwią niewinnych dziatek. Po długiém kopaniu już rozumieją wszyscy, że skarby są blisko, pokazują się albowiem w ziemi obrabiane głazy, daléj ciągły mur, daléj sklepienie, nakoniec drzwi żelazem okute. Niełatwo było je odbić; odbito przecież, ale za temi drzwiami pokazują się drugie, za drugimi i trzecie, a coraz cięższe i coraz mocniejszém żelazem okute. Wszystkie jednak wywalono; a za odbiciem ostatnich pani Zborowska postrzega kupy złota tak gęste jedne przy drugich, tak wysokie, jak kupy plew lub zgonin w spichlerzu. Łakomie rzuca się na złoto pani Zborowska, gdy niespodzianie okropny jakiś ryk daje się słyszeć ze dworu; wybiegają wszyscy i na pagórku blisko wsi leżącym, a zwanym łysą górą, spostrzegają jeźdzca na koniu, koń był maści szaréj; tegoż koloru był i jeździec i ubiór jego. — Szatan mi na imie — ryknął ów jeździec — i skarby te są moje. Biada temu, kto się ich dotknie, ogniem karać będę zuchwalca. Rzekł i zniknął. Wszyscy srodze się przelękli. Pani Zborowska jedna się niezlękła, bo

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; winno być — Chostkiem. Przypis na podstawie Sprostowania.