Strona:Podania i legendy polskie ruskie litewskie (Lucjan Siemieński) 082.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

noc, choć niebo w koło jest jasne i pogodne, zawsze się waży nad zamkiem jakiś obłok czarny, a pobliższe drzewa ogrodu, choć żadnym niewzruszone wiatrem, dziwnie szeleszczą. Już od jedenastéj godziny słychać jakiś szum i łoskot w kaplicy, jakieś wyraźne chodzenie i ustawianie sprzętów. Kryje się służba zamkowa, śmielsi tylko bliżéj przystępują, słuchają, zaglądają; twarze ich przecież bledną, wznoszą się włosy, całe powietrze zda się jakąś nasiąkłe okropnością.
Uderza północ. Roztwierają się same przez się drzwi kaplicy, zapalają się świéce na ołtarzu, lecz jakimeś dziwném, bladém, błękitném światłem; widmo kobiety w białéj i długiéj szacie, z rozpuszczonémi włosy, wywiędłém boleścią obliczem, klęczy przed ołtarzem. Nagle zimno grobowe uderza w koło; ukazuje się kapłan w ornacie ze mszą świętą idący. Okropny widok!... kapłan ten jest kościotrupem... głowa jego trupią, ręce kielich niosące kościami tylko; poprzedzają go dwa małe szkielety w komżach, jeden z nich niesie ampułki, drugi mszał ogromny. Zaczyna się msza święta, kapłan składa i rozkłada ręce, obraca się, przyklęka, czyta w mszale, gorąco się modli; dwa małe szkielety zdają się modłom jego odpowiadać, żaden przecież głos, żadne westchnienie dosłyszeć się niedaje. W chwili tylko podniesienia ciała i krwi pańskiéj, głuchy odgłos kościanego dzwonka głębokie przerywa milczenie. Kończy się obrzęd; kapłan zasiada w krześle — widmo przystępuje do spowiedzi. O jakże gorąco modli się wprzody; jakiż to ciężar piersi jego rozpiera! Spowiada się, kapłan słucha i długo, długo słucha. Ileż to łez i westchnień przerywa tę spowiedź! Wielki Boże! jakżeż straszliwém musi być wyznanie tego widma, jaka zbrodnia jego. Patrz! patrz! po trupiéj czaszce kapłana zimny pot zléwa się strumieniem, w wy-