Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Aż przed sobą przy świetle latarni
Ujrzy twarze — widziadła gorączki...
Niby ludzie — lecz nadto poczwarni,
Chcą mu z palców pościągać obrączki...
Widzi obok jak dłoń świętokradzka
Z ciał zabitych smutne łupy zrywa
I jak rannych dobija znienacka,
Grabieży chciwa!

Ten ohydny widok śmierci dreszczem
Ścina piersi rannego żołnierza;
Wzrok martwieje przed widmem złowieszczem,
Głowa martwo o ziemię uderza;
Tylko ciało kurczowo się wzdryga
Na straszniejsze nad grób okropności...
I westchnienie na ustach zastyga:
„Biedna ludzkości!”