Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy swe oczy wznoszą w tę stronę,
Gdzie zakrwawioną cierniów koronę
Trzymają złote Cheruby;
A pod nią wyższe orszaki świętych,
Na nieskończonej tęczy rozpiętych,
Jako gwiaździste tkwią szruby.

Jedni z otwartą księgą wyroków
Przestrzenie mierzą okiem proroków
A chwałę ustami niosą;
Drudzy weselne śpiewają psalmy,
Strojni w zielone męczeńskie palmy,
I krwawą myją się rosą.

Błękit się coraz rozszerza dalej...
W tych sfer duchowych ruchomej fali
Dziewic przeczystych rój płynie —
Każda z srebrzystym na głowie wieńcem —
W godowych szatach przed oblubieńcem
Stanąć w tryumfu godzinie.

Ach! i ta płynie... jasna, natchniona,
Z takiem spojrzeniem niebios jak ona,
Co stała drżąca i blada,
Gdym usta topił w złotym warkoczu...
................
Gdzie jesteś, Panie? tracę Cię z oczu —
I niebo Twoje przepada!