Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na mojej piersi spoczywał schowany
Maleńki krzyżyk ze słoniowéj kości, —
Świadek młodzieńczéj wiary nieskalanéj,
Dar macierzyńskiéj najczystszéj miłości,
Co przetrwał wszystkie burze i szaleństwa
Znakiem cichego, boskiego męczeństwa.

Kiedy go teraz na piersi zbolałéj
Po latach tylu znalazłem niewierny,
Tak mi się wydał znowu jasny, biały,
Taki potężny i tak miłosierny,
Że znów tęsknotą zadrżało mi łono
Za tą postacią tyle uwielbioną!

I powitałem światło wiecznie nowe
Z tych jasnych ramion krzyża tryskające,
I na skrwawione stopy Chrystusowe
Tak samo lałem moje łzy gorące,
Jak wówczas, kiedym poił serce młode,
Patrząc na mistrza nadziemską pogodę,

I znów słyszałem te boskie wyrazy:
„Chodźcie tu do mnie, wy, którzy cierpicie,
„Chodźcie tu do mnie leczyć ziemskie zmazy
„We mnie jest spokój i we mnie jest życie!
„Nie płaczcie próżno na świeżej ruinie:
Wszystko przemija, — prawda nie przeminie[1]


  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak otwarcia cudzysłowu na początku wersu oraz kropki i zamknięcia cudzysłowu na końcu wersu.