Strona:Pisma pośmiertne Franciszka Wiśniowskiego.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakby wténczas żałował że mu przyrodzenie
Odjęło szmer wietrzyków, strumyków mruczenie!
Ktoż nie zna, że opatrzność względna, doskonała,
I w tém co udzieliła i czégo nie dała!

Z bezlicznym tłumem stworzeń co świat zaludniły
Wznoszą się władz zmysłowych, i umysłu siły.
Patrz jak cne od robactw zdrobniałego płodu,
Do wszystkiém władnącego idą człeka rodu!
Co za różność w widzeniu między kreta wzrokiem
A bystrém błyszczącego ostrowidza okiem!
Jaka znów w powonieniu między lwicą srogą
I psem co wiétrzy zwiérza ślad znaczony nogą!
Jak mieszkańcy wód zmysłém dalecy słyszenia
Od ptasząt co po gajach swe rozwodzą pienia!
Jaka czułość w pająku, co siéć zdradną wije!
On w nitce którą snuje, zda się że sam żyje:
Lub jak pewną skłonnością kierowana pszczoła
Zamienia w zdrowy napój jadowite zioła!
Zmyślnosść, ta władza dla nas nigdy niepojęta,
Co pewną zawsze drogą prowadzi zwiérzęta,
Patrz jak, słaba w przeczuciu leniwego osła,
W słoniu się do rozumu prawie twego wzniosła!
Ten boski jednak promień który cię oświéca
Bliska lecz nieprzestępna dzieli z nią granica.
Patrz iak uwaga obok chodzi z przypomnieniem,
Jak lekkim myśl i czucie odróżnioné cieniem,
I jak pośrédnie władze do siebie zbliżoné
Łączyć się zawsze zdaią, nigdy nie złączoné!
Tak w doskonałym stopniów urządzoné względzie
Służąc za podległości wzajemnéj narzędzie,
Gdy wszystko jest twéj silnej poddané przewadze,
Twoj rozum wszystkie razem obejmuje władze.