Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dniarzem jest zły fryzyer, niż gwałciciel. Dyabeł kupuje od mężczyzny duszę, od kobiety ciało, bo jej dusza z prawa mu się należy. To mi powiedział ojciec świata, gdy go błagałem, ażeby zagoił ranę, która mi serce zryła. Pójdę więc z wami, bracia, ale pod warunkiem, że cofniecie się z każdej drogi, na której widocznym będzie ślad stopy niewieściej.
Przybyłą gromadę obleciał śmiech dziki. Niektórzy zaczęli przytem krzyczeć i pląsać.
Bion. Zostaw ich tu, mistrzu.
Arjos. Czyż nie są nieszczęśliwi?
Bion. Ale obłąkani.
Arjos. Tylko sam bóg odróżnić umie rozumy chore od zdrowych. Włóż w serce twoje, kochany Bionie, wszystkich ludzi, a jeżeli ich w niem nie zmieścisz, usuń najmędrszych. Omiń raczej świątynię, niż nędzarza.
Aleb. Zaiste, mowa jego nie jest mową ludzką.
I poszli wszyscy drogą, wiodącą ku równinie.


Widok 23.

Blizko Tenery, stolicy Protoryi, przysiadły rozrzucone małe wyniosłości, jak gdyby odbite od stada gór wielkich, które zapadły dalej aż na krawędzi prowincyi. Jedno z tych wzgórz, chudą trawą porosłych, okryło się ogromnem mrowiskiem ludzkiem, oczekującem na Arjosa, którego przybycie wieść zapowiedziała. Znalazła się tu jego rzesza z Omala, ale powiększyło ją wiele nowych dopływów ludzkich, między którymi najszerszą rzekę tworzyli niewolnicy.